#5
Dzień po zatrzymaniu Emmy na lotnisku
Jak zwykle rano zmierzałem nieco zaspany z kubkiem kawy w ręku do gabinetu, jednak teraz czułem pewien dreszczyk emocji, bo liczyłem na jakieś rozwiązanie sprawy z Emmą. Podświadomie chciałem, żeby psycholog stwierdził, że jest zupełnie zdrowa, żeby tak jak ja widział dziewczynę, która wierzy w to co mówi, a nie osobę, której brakuje piątej klepki. Gdy tylko przebrałem się w mundur poszedłem do aresztu, by sprawdzić, jak się trzyma. Po wejściu do pokoju zauważyłem, że śpi na łóżku, mając pod głową zwinięty, zielony sweter, ale prawie nie było jej widać twarzy spod tej burzy rudych loków, ledwo co wystawał spod nich jej blady, piegowaty i nieco zadarty nos.
Odchrząknąłem w miarę głośno i wtedy natychmiastowo zerwała się z łóżka, sam odskoczyłem nieco zdziwiony tak nagłą reakcją.
-Cześć, przyniosłem Ci śniadanie i gorącą herbatę- powiedziałem spokojnie, podsuwając jej naczynia.
-Dziękuję- nieśmiało wyciągnęła po nie ręce. Gdy tylko chwyciła kubek w ręce to przymknęła oczy i próbowała rozkoszować się tym pierwszym, ciepłym łykiem w ustach, odetchnęła głęboko i nagle jej oczy nabrały wyraźnego, bystrego spojrzenia.
-Co następuje dalej? Jakie są teraz procedury, kiedy mnie wypuścicie? -wyrzucała z siebie pytania z taką prędkością, że nawet nie wiem, czy zdążyła wziąć pomiędzy nimi oddech.
- Spokojnie. Ruby załatwiła konsultację z psychologiem na dzisiaj, no i czeka Cię dalsze przesłuchanie.
-Ja naprawdę nie jestem wariatką i niczego sobie nie wymyśliłam, robicie ze mnie idiotkę...-była zła, jakby się czuła niezmiernie upokorzona tym wszystkim.
-Nie zrozum mnie źle, nie mam nic do Ciebie osobiście, ale ze względu na panującą sytuację na świecie musimy być naprawdę bardzo ostrożni, my po prostu wykonujemy tylko swoją pracę.
-Jaką sytuację masz na myśli? -spytała nieco podejrzliwie, podnosząc jedną brew do góry
Uśmiechnąłem się pod nosem i pomyślałem sobie po cichu, Boże skąd się urwałaś dziewczyno?!
-No jak to co? Cały ten cholerny Armagedon, który się dzieje w związku z Kanadą...
Wciąż patrzyła na mnie tak jakby urodziła się wczoraj i kompletnie nie miała świadomości w jakiej rzeczywistości się znajduje. Trochę mnie to podirytowało już, więc burknąłem unosząc ręce - No błagam, gdzie Ty byłaś przez ostatnie dni? - wciąż widziałem błogą niewiedzę w jej oczach, więc wyszedłem z pokoju by wziąć laptop i odpaliłem pierwsze lepsze wiadomości. Jej oczy robiły się coraz większe, nawet miałem wrażenie, że jej włosy zaczęły się jakby puszyć z emocji.
-Wy naprawdę chcecie zrobić ze mnie wariatkę, przecież to jest jakieś sfabrykowane, na bieżąco oglądam wiadomości, jakimś cudem jeszcze wczoraj Kanada była w całości i żadnej apokalipsy tu nie było-była mocno wkurzona, oburzona właściwie, że wciskam jej kity. To był moment, w którym naprawdę zacząłem się zastawiać, że może jednak cierpi na jakąś chorobę, ale wciąż pozostawało sporo elementów, które potwierdzałyby jej wersję wydarzeń. Postanowiłem po prostu odejść bez słowa i czekać na opinię psychologa.
Komentarze
Prześlij komentarz