#9

 Okazało się, że droga z Antegrii do Bolonii wynosi zaledwie cztery godziny jazdy pociągiem, ale nie byle jakim tylko takim, który przypominał trochę mniej luksusowy i bardziej nowoczesny Orient Express. Najwyraźniej ludzie w Tebristanie bardzo lubią łączyć tradycję i klasykę z nowoczesnością. Ich narodowy język brzmiał jak połączenie francuskiego z włoskim i jakąś domieszką niemieckiego, ale muszę przyznać, że był przyjemny dla ucha, a na całe moje szczęście z każdym też mogłem porozumieć się po angielsku. Moją uwagę przykuła również waluta ich kraju, Emma zapłaciła za nasze bilety walutą o nazwie Flindesy, a każdy z banknotów przedstawiał jedno z większych i ważniejszych miast ich kraju. Gdy dotarliśmy do wagonu restauracyjnego to naprawdę byłem pod wrażeniem. Emma powiedziała żebym zajął stolik i zaraz dołączy, tak też zrobiłem. Po chwili na naszym stoliku pojawiły się dwa kufle piwa, na których spodzie był kolor jasno brązowy, ale taki mleczny, a nie przejrzysty jak piwo pszeniczne, podczas gdy na ich górze był ciemny, mętny płyn.

-Nie patrz z takim przerażeniem -Emma zaczęła się ze mnie śmiać. To nasz państwowy specjał, ciemne piwo z likierem karmelowym. Jest pyszne! Na pewno Ci zasmakuje - mówiła w trakcie gdy spijała już kremową piankę z samej góry. 

Zaśmiałem się i postanowiłem zanurzyć usta w tym specjale i ku mojemu zaskoczeniu naprawdę było to dobre i przypadło mi do gustu. Mmmm, faktycznie dobre! A co to za kanapka? - zapytałem wskazując na danie przed nami.

-To jest Luncan, również nasz narodowy specjał. Chyba najbliżej temu do bajgla. Zazwyczaj podajemy je na ciepło, w wersji na słodko są z dżemem pigwowym, twarożkiem i prażonymi nasionami słonecznika. Ja natomiast zdecydowanie bardziej wolę tą wersję na słono, znajdziesz tutaj kozi ser, rukolę, smażony, chrupiący bekon, a do tego zazwyczaj mamy jajko w koszulce lub jajecznicę. Może i proste, ale klasyki są najlepsze - i z wielkim uśmiechem wzięła ogromny kęs, a po całym tym opisie to była właśnie jedyna rzecz na którą miałem ochotę.

Cała podróż minęła w świetnej atmosferze, a widoki za oknem były bardzo przyjemne. Jednak to co najbardziej przykuło moją uwagę to wcale nie to, że wszędzie było dużo zieleni i roślinności której nigdzie indziej nie widziałem, ale to że praktycznie nigdzie nie widziałem nowoczesnych budynków. Emma tłumaczyła to tym, że jej kraj niespecjalnie brał udział w jakichkolwiek konfliktach wojennych, więc udało im się po dziś dzień zachować piękne stare kamienice w dobrym stylu, które jedynie uległy modernizacji i renowacji. Czułem się trochę jak Harry Potter, który dopiero co odkrywał świat czarodziejów i byłem absolutnie zachwycony każdą nową, nietypową rzeczą, którą miałem szczęście zobaczyć. Jednak już dojeżdżaliśmy do punktu naszej destynacji, a mnie coraz bardziej bolał brzuch i zastanawiałem się czy aby na pewno był to dobry pomysł tutaj przyjeżdżać...


Komentarze

Popularne posty